Koleją do Kowna
- Paweł Wontorski
- 7 maj 2017
- 2 minut(y) czytania
Podlasie... Kraina żubra, podmokłej łąki, nieprzebytej puszczy... Kolei też? Kolei to chyba nie: Rail Baltica w powijakach, na stacji Łomża targowisko... Są pewnie i tacy, co elektryczny pociąg tylko w telewizji widzieli. A jednak Podlasie dogadało się z Lietuvos Geležinkeliai (koleje litewskie) i uruchomiło (póki co weekendowe) połączenie Białystok - Suwałki - Kaunas (czyli po polsku Kowno). Nie będzie chyba nadużyciem stwierdzenie, że to pierwsze takie połączenie od 70 lat. Nowoczesny szynobus Pesy przejeżdża całą trasę bez zmiany rozstawu osi, bowiem na obszarze Litwy korzysta z nowo wybudowanego toru normalnego.

Litwini bowiem swoją część Rail Baltica wykonują "nieco" szybciej niż Polacy. Co nie powinno dziwić, bo co dla Litwy jest priorytetem, dla nas może mieć znaczenie drugorzędne. I mimo że litewska linia mimo modernizacji nie spełnia wszystkich wyśrubowanych parametrów (z prędkością maksymalną włącznie) to smutek (wstyd?) ogarnia, gdy pociąg przejeżdżając granicę znacznie przyspiesza po litewskiej stronie. Odcinek Białystok - Suwałki przebywa się ze znośną prędkością (nikt też przecież nie oczekuje tu Pendolino). Ale odcinek Suwałki - Trakiszki (granica) to już tylko powolne kołysanie wśród jezior, łąk, lasów - na szczęście ten fragment jest w stosunku do całej trasy bardzo krótki. Bilet z Suwałk do Kowna kosztował nas 7 euro na osobę (nie ma ulgowych). Poranny niedzielny pociąg (był to 30 kwietnia) ruszył niemal pusty. W Trakiszkach postój i wymiana załogi z pociągiem jadącym w przeciwnym kierunku.

Po kilkunastu minutach kontynuujemy podróż, za chwilę granica, pociąg przyspiesza. Na Litwie postoje na stacjach Mariampol i Kozłowa Ruda, gdzie kilka osób się dosiadło, ale frekwencja nadal nie była porywająca. Może bilet ciut za drogi? Po drodze mijamy jakiś inny szynobus i pociąg RŻD - może do Kaliningradu?

Widoki za oknem piękne: wiosna w pełnej krasie. Krajobraz pagórków i jezior zmienił się za granicą na równinny, by przed Kownem znów znacznie się urozmaicić. Głębokie wąwozy rzek, a w końcu Niemen i już na drugim brzegu stacja kolejowa. W gruncie rzeczy nie wydawała się zbyt ruchliwa. Poza kilkoma składami towarowymi i pociągiem osobowym do Wilna było w zasadzie pusto. Więcej wagonów widać było na dalszych torach odstawczych.

W Kownie spędziliśmy 4 godziny, wypełnione szczelnie zwiedzaniem (i obiadem). Z dworca do centrum miasta można spokojnie przejść pieszo, ale żeby przyspieszyć (i przetestować komunikację) polecam podjechać 2-3 przystanki do/z Alei Wolności trolejbusem (zielonym). Bilety po 0,80 euro. Do wyboru trolejbusy z czasów słusznie minionych Litewskiej Republiki Radzieckiej ale też świeże polskie Solarisy. Autobusy (czerwone) dla odmiany wszystkie nowe.

Żelazne punkty wycieczki: Aleja Wolności (Laisvės alėja), Stare Miasto, zamek, most nad Niemnem. Na drugim brzegu (Aleksota) jedyny na Litwie funikular (akurat tego dnia z przyczyn nieznanych nie jeździł). Warto wybrać się na krótki spacer wokół cypla przy Starym Mieście - w tym miejscu Wilia wpada do Niemna. Malowniczy krajobraz nie bez powodu był natchnieniem Mickiewicza i Orzeszkowej.

Powrót tą samą trasą. Tym razem frekwencja była wyższa, ale większość podróżnych wysiadła w Mariampolu. Wysiedliśmy w Suwałkach, gdzie za kilka godzin autobus do Warszawy (pociągu o tej porze brak). Ostatnie spojrzenie na herb Podlasia z Orłem i Pogonią namalowany na szynobusie daje do myślenia: jakie bezsensowne są te sztuczne granice...
Comments